środa, 19 stycznia 2011

Na ścianę kup kota czy słońce, czy słota

Komu kalendarz, komu ….

Trochę późno, ale lepiej późno niż wcale. Dom Tymianka wydał swój kalendarz. Cały dochód ze sprzedaży przeznaczony jest oczywiście na podopiecznych Domu Tymianka.
W całości obejrzeć można tu. Zapewniam, że jest piękny.
Kosztuje „co łaska” minimum 30 zł + koszt przesyłki. Przelew na konto z bocznego paska :) 

czwartek, 13 stycznia 2011

Pchamy się na pomniki!



Niektórzy już za życia trafiają na pomniki. To wcale nie jest trudne - wystarczy znaleźć pusty cokolik, wspiąć się i trwać z dumną miną. Przed laty Ori też miała ulubiony cokolik w parku otaczającym pałac w Łańcucie i posiada liczne swe konterfekty w bardzo wyszukanych pomniczych pozach.
Nigdy, przenigdy jednak Ori nie prezentowała się jako pomnik tak uroczo jak Bono.
Z tego prostego powodu, że nie jest tak śliczna, tak puszysta i nie ma takiego bursztynowego spojrzenia.

Tymczasem Ori, która zaprzestała (na razie) włażenia na cokoły, zamierza wspiąć się na cokół wirtualny, ale to nie takie proste. Sama tam nie wejdzie.
Potrzebne jest wsparcie osób, które:
a) są Ori życzliwe
b) którym leży na sercu los Podopiecznych Domu Tymianka
c) osób trzecich, które miewają fanaberie i zagłosują bez powodu

i wyślą sms - głos na blog tymiankowy w konkursie na Blog Roku.
Osoby powyższe są proszone zatem o wysłanie smsa na numer 7122
 o treści H00794  (te kółeczka to zera)

Sms kosztuje, niestety, 1,23 zł, ale cały dochód jest przeznaczony na rehabilitację chorych dzieci, więc
warto wesprzeć taki cel.
Zła wiadomość dla osób, które Ori nie cierpią: nie można głosować przeciw.

Ori tymczasem pakuje swoją pokiereszowaną rękę w grube bandaże i udaje się w kierunku szpitala w celu ostatecznego ratowania powyższej. A gdzie była i co robiła, ma nadzieję opisać po powrocie już prawą ręką.

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Najczarniejsze, najpiękniejsze!



Misiek.
Łagodny, kosmaty, puszysty niedźwiadek o przecudownych tajemniczych wschodnich oczach.
Bajka.
Delikatna, jedwabista, trochę smutna psia księżniczka.
Porzucenie, strach, głód i zimno już znają.
Teraz w hoteliku poznają radość zabawy, poczucie bezpieczeństwa, czuły dotyk opiekunów.
Czekają na jeszcze piękniejsze zakończenie bajki o Księżniczce i Niedźwiadku.

piątek, 7 stycznia 2011

Maleńki Okruszek szuka wielkiego serca



Najwyższy czas przestać szukać wykrętów i zacząć szukać domu dla Okruszka, droga Ori.
Okruszek jest jedynym z ośmiorga dzieci Tili, które nie miało szczęścia do nowego opiekuna i wróciło po kilku dniach z adopcji. Ponieważ zbliżały się święta i widmo "szczeniaczka z kokardką pod choinkę"
krążyło po kraju, Ori szukała domu dla Okruszka tylko pokątnie i półgębkiem, czyli męcząc przyjaciół i znajomych. Niestety, wszyscy zapsieni i zakoceni.
Okruszek czuje się w domu Tymianka cudownie, ma do dyspozycji ukochanego dziadka Kiciuńka, który pozwala się ciągnąć za uszy i ogon, niestrudzone w zabawach Nukę i Fetkę oraz Ori, z którą można zrobić wszystko. Niestety, z powodu mikroskopijnych rozmiarów Okruszek nie pasuje do stada i chociaż jako niemowlak jest przez psy traktowany łaskawie, to jako młody i energiczny wkrótce samiec
na pewno nie zostanie zaakceptowany przez takie wysokości jak Orion czy Rafik, nie mówiąc już o Snupim.
Okruszek ma prawie 3 miesiące, jest uroczy, żywiołowy, inteligentny. Nie znosi samotności i najszczęśliwszy będzie w domu z drugim (wyrozumiałym) psem.
Ori zdążyła go troszeczkę (bardzo troszeczkę) rozpieścić.
Okruszek jest idealnie grzeczny w czasie podróży samochodem.
Jeśli ktoś z Was ma w domu i w sercu miejsce dla Okruszka, to jest proszony o kontakt: sekredkraj@gmail.com

Teraz mały P.S.
Ori zmusiła się do wysiłku myślowego i w ramach podsumowania poprzedniego roku policzyła Podopiecznych, którzy trafili pod opiekę Domu Tymianka.
Dzięki pomocy i życzliwości wielu osób, przede wszystkim cierpliwych Czytelników blogu tymiankowego w roku 2010 uratowaliśmy 53 psy (14 jest jeszcze w hotelikach, 3 zamieszkały we "właściwym" domu Tymianka, 1 w filii domu Tymianka, a pozostałe we własnych domach)
To bardzo mała kropelka w gigantycznym oceanie zwierzęcego nieszczęścia, ale bardzo ważna kropelka.
Jeśli ponadto weźmie się pod uwagę budzący grozę i współczucie charakter Ori, jej potworne roztargnienie, kosmiczne niezorganizowanie i parę innych cech, to ilość Podopiecznych może wywołać uczucia podziwu i zdumienia. A głównie tego drugiego. Gdyby na miejscu Ori była jakaś sensowna osoba, to ilość uratowanych stworzeń byłaby na pewno dwa razy większa.
Cóż, nad Ori przez całe szkolne życie wisiało złowieszcze "Stać cię więcej! Dostateczny!" i do znikomości swoich wyników jest przyzwyczajona.
Ori jednak postanowiła się tym razem nagrodzić za dotychczasowe osiągnięcia i jutro na targu kupi drugi ogromny garnek do gotowania codziennego psiego rosołu (z kurczaka i jarzyn - wyjaśnienie na wypadek, gdyby czytał to mniej inteligentny obrońca praw zwierząt) i tym sprytnym sposobem ma nadzieję odzyskać około 2 godzin życia wolnego od psiego gotowania.
I może zdąży odpisać na maile wcześniej niż po 2 tygodniach, albo wstawi nowe rzeczy do Sklepiku Pod Orionem?

Duży P.S.

A co tu pisać - Magodo, wielkie dzięki!!!

czwartek, 6 stycznia 2011

Wspaniałe wieści wróżą dobry rok!



Historia Milusi należy do najpiękniejszych "opowieści opatrunkowych" i koniecznie trzeba ją trzymać w domowej apteczce.
Tuż przed Bożym Narodzeniem ktoś w komentarzu zapytał, co się dzieje z Milusią i Ori na szczęście nie zdążyła odpowiedzieć. Na szczęście, bo teraz odpowiedź jest zupełnie inna!
Ten malutki kłębuszek był trzymany przez ........ (słownik Ori jest zbyt ubogi, by określić zwyrodnialca)
na łańcuchu i prawie zagłodzony na śmierć. Drugą ofiarą tegoż .... była Dasza, szara sunia wielkosci doga, ważąca wówczas około 20 kilogramów.
Ktoś z sąsiedztwa zlitował się w końcu, "właściciel" chętnie pozbył się niepotrzebnych suk i tak obie trafiły do hoteliku jako podopieczne Domu Tymianka.
U Milusi zdiagnozowano padaczkę. Lekarz zalecił dłuższą obserwację w celu ustalenia częstotliwości ataków, bo od tego zależy sposób leczenia. Niestety, ataki padaczki pojawiały się prawie co dwa dni.
Milusia zamieszkała oczywiście w domu opiekunów, czuła się doskonale między domowymi psami
i pojawił się dylemat, czy należy w ogóle podjąć ryzyko szukania domu dla tak chorej suczki.
Znalezienie osoby obdarzonej wielkim sercem i równocześnie wielkim rozumem (czyli odpowiedzialnością) jest bardzo, bardzo trudne. Znalezienie domu dla psa chorego czy starego jest właściwie cudem.
No i cud nastąpił, a o Milusi, czyli chyba - bo losy imienia jeszcze się ważą - o Rudej Myszy czytajcie od tej pory tutaj:

http://www.lubiejaknic.blogspot.com/

A Ori z ogromną radością przeniesie Milusię z paska "Podopieczni szukają swoich domów"
do najulubieńszego miejsca na blogu: "Podopieczni Domu Tymianka już w swoich domach"!

Druga szczęśliwa wiadomość: uratowana z kieleckiego schroniska złotobrązowa jamniczka (prawie jamniczka) jeszcze przed Bożym Narodzeniem znalazła własny domek. Tusia-Migotka, bo takich dwojga imion była panienka, przemknęła tak szybko przez klinikę i dom tymczasowy, że Ori nawet nie zdążyła jej umieścić na pasku bocznym. Cóż, słynne tempo Ori...

Marzenie i plany (planomarzenie?) o wydobyciu z kieleckiego piekła kolejnych stworzonek musiało zostać odłożone, bo prosto z ulic pojawiły się śnieżny Borys z rodziną oraz Bajka i Misiek, o których Ori może wreszcie napisze po niedzieli (czyli po sesji zdjęciowej).
Ale tylko odłożone....

środa, 5 stycznia 2011

Opatrunki


I miłować ciężko i nie miłować trudno, jak tłumaczył ongiś Ketling Krzysi Drohojowskiej (a gładysz był z niego, jak pamiętacie i wytłumaczył jej skutecznie) i z chorowaniem w domu Tymianka jest podobnie. Zwierzęta mają własne zdanie na temat stanu Ori i stosują różne metody przywracania jej do zdrowia (czytajcie: do stanu pełnej dyspozycyjności całodobowej).
Koty preferują leczenie pięciokotem. Uważają mianowicie, że jeśli na osobę pogrążoną w gorączce uwali się (tak: uwali się) pięć dorodnych kotów, to takiej osobie będzie się oddychało lekko, przyjemnie i wesoło. Dlaczego tylko pięć? Bo więcej na Ori się nie zmieści. Efekty leczenia pięciokotem utrwala Okruszek, który jakimś cudem przez dwa tygodnie stał się niewiarygodnie rozpieszczonym bachorem i albo zadręcza biednego Kiciuńka albo biedną Ori.
Opatrunki oraz surowość iki (tak, to ika z "Mojego wędrowania" i w dodatku upiera się, by pisać to imię małą literą), która udziela Ori niezwykle mądrych rad i bezlitośnie każe rękę ćwiczyć bez względu na ból, sprawiają, że Ori goi się sprawnie i z wigorem. Ika, poza tym, że jest uroczą i mądrą kobietą, jest także doskonałą pielęgniarką i wie takie rzeczy, których Ori nie umie nawet poprawnie powtórzyć.
Bez jej wsparcia i cierpliwości Ori zamęczyłaby Pana Tymianka pytaniami, czy na pewno nie umrze i co będzie ze zwierzętami i czy długo ją będzie opłakiwał.
Iko, gorące podziękowania!
Ori dziękuje serdecznie wszystkim za życzenia powrotu do zdrowia i dzielnie próbuje się do nich zastosować.

niedziela, 2 stycznia 2011

Na Nowy Rok lewą ręką pisane



Drodzy przyjaciele domu tymianka przyjmijcie życzenia noworoczne w tej nowatorskiej formie ori brawurowo zakonczyla rok 2010 wypadkiem spowodowanym wlasna nieokielzana glupota i przyznała sobie nieskromnie tytuł kretynki roku, który to tytul i tak jej sie nalezal uczciwie za inne dokonania.
w nagrode miala sylwestra przespanego z goraczka oraz chwilowo nieczynna prawa reke.
sytuacja ma dobre strony gdyz ori lezy oblozona opatrunkami a biedny pan tymianka sprawdza sie w roli domowej bogini uczciwie mowiac wychodzi mu to fatalnie.
dopoki ori jest zlozona niemoca nie zrobi nic glupiego i to jest iskierka optymizmu.
uroczyste podsumowanie roku wiesci o podopiecznych i plany na przyszlosc nastapia wkrotce
ori zyczy wam zdrowia i rozumu bo przypuszcza ze jak sie to ma to jest fajnie