niedziela, 29 listopada 2009

Kuba. Wielkie szczęście po długich latach smutku




























































































































































Ori zaznacza, że tekst może być nieskładny. Bo raczej wolałaby go wyskakać lub wykrzyczeć, a nie wystukać na klawiaturze. Bo czekała na tę szczęśliwą chwilę przez pięć lat! Kuba czekał o wiele dłużej, ale właściwie on nie czekał, nie przypuszczał, że po całym życiu - które trwa 8 albo 9 lat - spędzonym na łańcuchu, przy budzie ze starych desek pełnych dziur trafi do prawdziwego psiego raju! Kuba przez pięć lat czekał tylko na Ori, która przemykała się do niego z puszką pełną karmy i głaskała w pośpiechu, zanim w pobliżu pojawiał się nie do konca trzeźwy "właściciel" psa. Bywały długie dni, kiedy Ori przyjść nie mogła i wtedy w psiej misce pojawiał się surowy ziemniak albo trochę startych buraków. Buraki wydziobywały kury, którym Kuba pozwalał spać w swojej budzie. Czuł się wtedy mniej samotny. Przeraźliwy smutek w bursztynowych oczach Kuby nie dawał Ori spokoju, marzyła o tym, by zabrać Kubę do siebie, ale jej psy wielokrotnie pokazywały, co sądzą o przyprowadzaniu do domu "konkurencji" i Ori nie mogła łagodnego Kuby narazić na ich - niewątpliwy - wspólny atak. Gospodarstwo, w którym żył biedny Kuba, "zaopatrzyło" zresztą dom Tymianka w pięć kotów i Fetkę. Tylko Kuba ciągle czekał na szczęśliwy dzień, kiedy Ori uda się zbudować dla niego osobny kojec. Ori już była gotowa rozpocząć "akcję żebraczą" na ten cel, gdy pewnego dnia przeczytała wiadomość od poznanej dzięki blogowi Krysi:"Pani Małgosia weźmie Kubę!"
Po kilku dniach Kuba pojechał do nowego domu. Gdzie tam, nie domu, do raju! Został przygarnięty przez wspaniałych ludzi, a oprócz ich serc i opieki zyskał dwie śliczne siostrzyczki: żółtą Mikę o pyszczku zmartwionego misia i czarną, wesołą jak iskra Fiolkę. Zamieszkał w bajkowej urody ogrodzie, ale dla psiego poczucia estetyki to nie jest najważniejsze. Ważniejsze jest, że ogród jest bardzo duży, pełen drzew i tajemniczych zakątków, po których nigdy nie znudzi się biegać! Kuba zamieszkał tam 21 listopada, a dzisiaj Ori pojechała go odwiedzić. I spotkała zupełnie innego psa. Młodziutkiego, pełnego energii, pachnącego szczęśliwym psem psa! Bo szczęśliwy pies pachnie w szczególny sposób, prawda?
Ori naprawdę nie potrafi wyrazić, jak bardzo jest wdzięczna Pani Małgosi i Panu Andrzejowi oraz Krysi. Na szczęście, Kuba umie to zrobić...
















środa, 25 listopada 2009

Ktoś mnie pokochał na dobre i na złe!

























































"Ktoś mnie pokochał, świat cały zawirował, bo ktoś mnie pokochał na dobre i na złe!" - tę starą, mądrą i piękną piosenkę nuci sobie zapewne cichutko Saba. O ile ma wolny pyszczek, oczywiście, bo zwykle ma pyszczek zajęty patykiem. Często też wtula pyszczek w ręce Ori...

Saba jest pewna, że Ori pokochała ją na dobre i na złe. Łagodnością i "miłym obejściem", jak określiłaby to Jane Austen, podbiła też serce Pana Tymianka.

Jednakże stwierdzenie, iż pozostali mieszkańcy domu Tymianka przyjęli Sabę ze staropolską serdecznością, byłoby nieścisłe. Żaden pies nie wystąpił z chlebem i solą na srebrnej tacy, w stroju krakowskim na przykład, wszystkie natomiast zaczęły się dąsać i demonstrować Ori ogromną boleść duszy.
Saba stopniowo zawiera znajomości z psami. Dom Tymianka nie ustępuje pod względem ceremonii i etykiety królewskiemu dworowi w Anglii. Po Fafce i Fetce dzisiaj nastąpiły prezentacje Nuki i Orionka. Miny psów widoczne na zdjęciach nie wymagają chyba komentarzy.
Orion, Nuka i Fetka zaczęły się namawiać przeciwko "nowej", szeptać sobie do uszu nieżyczliwe opinie i postanowiły bronić przed nią werandy zwartym murem psich ciał i serc!
Saba wcale się nimi nie przejęła. Jest mądra i cierpliwa. Ostatecznie, to nie psy ją drapią za uchem, tylko Ori.























wtorek, 24 listopada 2009

Tymczasem listopad...















































































Bez względu na to, jak toczy się życie w domu Tymianka, listopad wciąż kusi przepychem brązów, rudości i zieleni, tworząc najpiękniejsze tło dla wiejskich kotów.
Nikt tak cudownie nie dosmuca jak koty na tle listopada...












niedziela, 22 listopada 2009

Saba zaczyna się uśmiechać





























































































Gorzki smutek znika z czekoladowych oczu Saby. Odkryła, że jej życiowym powołaniem jest bieganie z patykiem! Kiedy ma do dyspozycji ogród pełen patyków oraz Ori, która patyczki podsuwa pod nos lub rzuca najdalej, jak potrafi, Saba zmienia się w szczęśliwego, pełnego energii psa.
Jak Saba trafiła do domu Tymianka? To proste. Saba napisała do Ori. Nie osobiście, lecz poprosiła o pomoc swoją ulubioną opiekunkę ze schroniska (opiekunkę - wolontariuszkę).
Po kilku dniach Saba przyjechała do Ori, wyposażona w woreczek pełen lekarstw. W ten sposób Ori zyskała jedną psią i jedną ludzką przyjaciółkę.
Na psią przyjaciółkę dla Saby Ori wyznaczyła na początek Fetkę. Fetka - najmłodszy pies w domu Tymianka, delikatna i łagodna, a przy tym tak samo szara i myszowata jak Saba - wydawała się idealną partnerką do zabaw. Panie istotnie odniosły się do siebie życzliwie, ale wkrótce pokłóciły się o patyki! Saba nie pozwoliła się zbliżyć Fetce do najmniejszego nawet skrawka kory.
Fetka usiadła więc na werandzie z nadąsaną miną, która głosiła światu: "Jestem śliczną i dobrze wychowaną dziewczynką, a ta jędza odbiera mi wszystkie zabawki! Nie dam się przeprosić!"
P.S. Ori bardzo prosi, żeby nie nazywać jej człowiekiem przez jakiekolwiek "c" ani tym bardziej wielkim człowiekiem! Jak tak dalej pójdzie, to wkrótce ktoś ją nazwie człowiekiem z żelaza!
Jak to brzmi??? Pomyślcie - czy Pan Tymianka zechce żyć dalej z takim spiżowym babsztylem??? Ori jest kobietą ciągle jeszcze do swej płci podobną, wzrostu średniego i postury, o której Pan Tymianka winien myśleć "filigranowa"...